6. 8. 2018 - Brexit a Trump: główne zagrożenia dla europejskiego wzrostu

    Dwa największe zagrożenia dla gospodarki europejskiej, twardy Brexit i globalna wolna handlowa, w ostatnich dniach doznały znaczących zmian. W pierwszym przypadku na lepsze, w drugim na gorsze.

    6. 8. 2018 - Brexit a Trump: główne zagrożenia dla europejskiego wzrostu Brytyjska premier w końcu zrobiła to co, już dawno powinna – po dymisjach w Ministerstwie ds. Wyjścia z UE, wzięła odpowiedzialność za porozumienie w sprawie Brexitu. Tym samym wyznaczyła linię dla różnorodnych działań brexitowych jastrzębi (Davis, Johnson itd.) i dla siejących zamieszanie konserwatystów, którzy przyczynili się do referendum oraz do tego, że Wielka Brytania do tej pory niczego nie wynegocjowała z UE. Ważniejsze jednak jest to, do czego doprowadziło jej przywództwo. W projekcie prac legislacyjnych w sprawie porozumienia o wyjściu, opublikowanym 24 lipca, w artykule 60 stwierdza się, że w dzień wyjścia, Akt przystąpienia do Wspólnot Europejskich z 1972 roku zostanie zniesiony przez Akt wyjścia z Unii Europejskiej. Jednak prawo UE będzie obowiązywać w Wielkiej Brytanii w okresie przejściowym, który zakończy się w grudniu 2020 r. Innymi słowy, odchodzimy, ale zostajemy.

    Ignorując ogromne amatorstwo rządu (data, kiedy Akt przystąpienia do Wspólnot Europejskich przestanie obowiązywać, a którą teraz rząd chce przesunąć, pod presją radykałów i pomimo sprzeciwu Izby Lordów, została miesiąc wcześniej tam dopisana) oczywistym jest, że rząd widzi w oddali zarysy chaotycznego Brexitu (Brexitu bez porozumienia). A wciąż bardzo prawdopodobne jest, że wynikiem tych wszystkich odroczeń, okresów przejściowych i wdrożeniowych będzie to, co w Wielkiej Brytanii określa się jako BINO – Brexit in name only („Brexit tylko z nazwy“).

    Z drugiej strony Atlantyku, sytuacja pogarsza się. Amerykański prezydent wziął telefon do ręki i na Twitterze oznajmił światu, że „cła są najlepsze“. Chociaż Trump i Juncker w środę ogłosili zawieszenie broni w tlącej się wojnie handlowej i zgodzili się kontynuować usuwanie barier, biorąc pod uwagę stan negocjacji dotyczących TTIP nie ma podstaw sądzić, że „miesiąc miodowy“ potrwa dłużej niż kilka dni. Problem polega na tym, że nie ma co do czego się porozumieć – cła po obu stronach Atlantyku są niskie (średnia ważona ok. 3 %), chlorowanych kurczaków i żywność modyfikowanej genetycznie nikt w Unii Europejskiej nie chce, a Amerykanie prawdopodobnie nie będą chcieli porozumieć się stawiając na ołtarz swoje wysokie cła importowe na lekkie ciężarówki (takie, którymi za oceanem jeździ większość). Trump wierzy, że wzrost na rynkach akcyjnych daje mu potwierdzenie, że Ameryka wojnę handlową zniesie, a nawet gdyby rynek się załamał, pieniądza którymi obraca są wolne i może nimi ryzykować jak mu się podoba. Dla amerykańskiego prezydenta jest to rzecz niesłychana i może przypominać oczekiwania jednego podoficera urodzonego w Austrii w jeden późny czerwcowy dzień 1941 roku.

    Nie nie, dla Trumpa wszystkie działania dotyczące handlu zagranicznego są przedstawieniem dla wyborców, które ma za zadanie przekonać ich, że to wszystko prezydent robi dla nich, bez względu na to, że sytuacja nie tylko się nie poprawia, ale pogarsza się. Wybory są przecież już za dwa lata.