Rok 2016 należał inwestycyjnie do lat zakończonych sukcesem, zarówno dla obligacji, jak i dla rynków akcyjnych. Główne rynki akcyjne zakończyły rok 2016 wyżej, niż kończyły rok poprzedni, a rynki obligacji skarbowych, mimo wyprzedaży w ostatnich tygodniach, zakończyły ten rok na lekkim plusie. Patrząc na wykresy i ogólnie niską zmienność poprzedniego roku, wygląda to tak, jakby był to najnudniejszy rok w ciągu ostatnich co najmniej pięciu lat i że naprawdę nic się nie działo.
Jest to jednak prawdą. Godnych znaczącej i wyraźnej reakcji rynku zdarzeń nie było, a tymi z ex ante największym oczekiwanym wpływem były niewątpliwie Chiny i ich spowalniająca gospodarka, niepewność co do zakresu rozbieżności polityki pieniężnej między USA a UGW, tzn. niepewność co do czasu trwania programu skupu aktywów EBC oraz szybkość zaostrzenia polityki FEDu, a także niepewność wokół wyników amerykańskich wyborów prezydenckich i brytyjskiego (czy włoskiego) referendum.
Oprócz drugiego z tych czynników, który wyraźnie odbił się na rynkach walutowych, ani Chiny, ani nieoczekiwana polityczna klęska establishmentu, nie miały długotrwałego wpływu na rynek. Chiny wytrąciły z równowagi rynek tylko na kilka tygodni na początku roku, a niespodzianka, którą przyniosło brytyjskie referendum czy wybory amerykańskie, nie odznaczyła się na rynku na dłużej niż (w przypadku brytyjskiego referendum) na parę tygodni czy (w przypadku Trumpa) na parę godzin. W połączeniu z faktem, iż Arabia Saudyjska zrezygnowała z walki przeciwko amerykańskim firmom wydobywczym i zdołała uzgodnić z członkami i nie-członkami OPEC pierwszą wspólną redukcję wydobycia od wielu lat, było to największym zaskoczeniem kończącego się roku.
Ospałość rynków w obliczu zwycięstwa sił anty-systemowych jest, tym samym, największym ryzykiem w odniesieniu do 2017 roku. Chiny, wydają się być ustabilizowane, a polityka FEDu i EBC zgodna z oczekiwaniami: FED po dłuższym okresie prognozuje rozsądne tempo wzrostu stóp procentowych (jedno lub dwa zwiększenia w 2017 roku), a EBC zobowiązał się do dalszego skupu aktywów. „Napędzaczem” rynków nr 1 pozostanie więc polityka, którą rynki w ubiegłym roku nonszalancko pominęły.
Prawdopodobnie najtrudniejszym sprawdzianem w 2017 roku będą kwietniowo-majowe wybory prezydenckie we Francji. Chociaż, według sondaży, nie zanosi się na zwycięstwo Marie Le Pen, sondaże, eufemistycznie mówiąc, nie mogą pochwalić się sukcesami za ostatni rok. Ponieważ jednak, we Francji, gdzie niemała część ludności subiektywnie postrzega skutki globalizacji przynajmniej tak intensywnie, jak we wschodniej Anglii czy w pasie rdzy Ameryki, oraz gdzie znaczna część populacji uważa rozwój w ciągu ostatnich 20 lat za zły, nie można wcale wykluczyć brytyjskiego scenariusza. Brytyjski wynik we francuskich wyborach natychmiast – i słusznie – przywróciłby na rynek obawy przed rozpadem strefy euro i wysłał rynki w dół, a euro znacząco poniżej parytetu. Na to jednak, według mnie, rynki uśpione niekończącą się pomocą banków centralnych, nie są przygotowane. I może to być jeszcze bardziej bolesne.
Martin Lobotka
Główny analityk Conseq Investment Management, a.s.