Amerykański bank centralny, zgodnie z oczekiwaniami rynków finansowych, nie będzie dalej podnosił stóp procentowych, wręcz przeciwnie, w drugiej połowie tego roku obniży je łącznie o pół punktu procentowego. Natomiast od Europejskiego Banku Centralnego oczekuje się, że do września podniesie stopy procentowe jeszcze o pół punktu procentowego (do 3,75%), ale potem sytuacja się odwróci i już na początku przyszłego roku stopy wrócą do 3,5%. Czy rynki mają rację, czy jest to myślenie życzeniowe?
Raczej to drugie. Po pierwsze, obecna dynamika inflacji nie daje na razie podstaw do sądzenia, że inflacja zbliża się do celu. W USA kwartalna inflacja bazowa (tj. wrażliwa na siłę popytu) stale – od ponad roku – waha się około 1,2%, co w ujęciu rocznym oznacza, że utrzymuje się na poziomie około 5%. Innymi słowy: jeśli miesięczna dynamika inflacji w pozostałej części tego roku pozostanie taka sama jak w pierwszych 4 miesiącach, inflacja (bazowa) ponownie wyniesie 5% za rok. W strefie euro sytuacja jest jeszcze gorsza: kwartalna inflacja bazowa od dobrych sześciu miesięcy kształtuje się na poziomie 1,5%, co oznacza, że jeśli sytuacja utrzyma się przez resztę roku, na początku przyszłego roku inflacja bazowa przekroczy 6%.
Właściwe jest więc pytanie - jak będzie w pozostałej części roku? Co powie nam stan realnej gospodarki? Zaostrzenie polityki pieniężnej, które rozpoczęło się w strefie euro w lipcu a w USA w marcu ubiegłego roku, nie przyniosło do tej pory większego efektu. Tak, transmisja monetarna wymaga czasu, ale powinniśmy zobaczyć chociaż jakieś realne efekty - przynajmniej w Stanach Zjednoczonych, gdzie (poprzez problemy banków regionalnych) sprawdziło się już powiedzenie, że za każdym razem, gdy Fed wciśnie hamulec, ktoś wyleci przez przednią szybę. Takich realnych efektów gospodarczych jednak nie widzimy. A biorąc pod uwagę, że jesteśmy prawie w połowie roku, trudno sobie wyobrazić, że za pół roku sytuacja zmieni się na tyle, abyśmy mogli mówić o zauważalnym ochłodzeniu aktywności. Oceńcie sami.
Stopa bezrobocia w Stanach Zjednoczonych znajduje się na najniższym od 50 lat poziomie. Liczba nowych wniosków o zasiłek dla bezrobotnych oscyluje wokół 240 tys., co jest poziomem niespotykanym nigdy wcześniej, nawet podczas poprzednich ekspansji, kiedy gospodarka USA była mniejsza pod względem liczby osób pracujących. Chociaż wskaźnik wolnych miejsc pracy spada (ze szczytowego poziomu 7,4% w marcu 2022 r. do obecnych 5,8%), to nadal jest o 1,5 punktu procentowego wyższy niż przed pandemią. A rynek pracy był już napięty w erze przed Covidem. W strefie euro stopa bezrobocia jest najniższa w historii (6,5%). Płace oczywiście szybko rosną. W
Stanach Zjednoczonych pod koniec I kwartału wzrosły między 5% a 6% rok do roku, podczas gdy w strefie euro nominalne koszty pracy
w IV kwartale ubiegłego roku wzrosły o 5,7%. Realna sprzedaż detaliczna w Stanach Zjednoczonych w I kwartale wzrosła o 0,5% kwartał do kwartału, ale w UGW spadła o 0,4%. I tak dalej.
Innymi słowy, dynamika inflacji, popytu gospodarstw domowych i rynku pracy nie daje wielkich nadziei na rozwiązanie problemu inflacji w ciągu pół roku. Oczekiwanie obniżki stóp procentowych w związku z tym jest nierozsądne. Rozsądniej jest przygotować się na coś przeciwnego.
Martin Lobotka
Główny analityk Conseq Investment Management a.s.