Amerykański bank centralny pod koniec października po raz kolejny (i drugi raz z rzędu) obniżył stopy procentowe; główna stopa znalazła się tym samym w przedziale 3,75-4%. Czy jest to konieczne „drobne dostrojenie” polityki pieniężnej uzasadnione stanem gospodarki, czy też ustępstwo wobec Trumpa, który od miesięcy dość bezceremonialnie naciska na obniżenie stóp procentowych? Moim zdaniem jest to raczej ta druga opcja. Dlaczego?
Po pierwsze, rynek pracy, którego stan Fed wykorzystał jako główny argument dla dwóch ostatnich obniżek stóp procentowych, wykazuje słabość jedynie w zakresie tworzenia nowych miejsc pracy, i to tylko w maju, tj. od momentu wprowadzenia ceł. W pierwszych czterech miesiącach do kwietnia bieżącego roku gospodarka amerykańska stworzyła 433 tys. miejsc pracy w sektorze prywatnym, a w kolejnych czterech miesiącach już tylko 157 tys. (nie dysponujemy dalszymi danymi ze względu na wstrzymanie funkcjonowania amerykańskiego rządu, które ma również wpływ na publikację niektórych statystyk). W tym samym okresie (maj-sierpień) 2024 r. gospodarka stworzyła 299 tys. miejsc pracy, więc nie można mówić o jakimkolwiek wyraźnym spowolnieniu. Ponadto, pomimo chaosu związanego z cłami i wynikającej z tego ogromnej niepewności, faktem jest, że w ujęciu rok do roku liczba miejsc pracy w danym okresie spadła w ciągu 4 miesięcy „tylko” o 150 tys., co wskazuje, że rynek pracy jest dość solidny.
Ponadto żadne inne dane nie wskazują na osłabienie rynku pracy. Według badania JOLTS wskaźnik wolnych miejsc pracy nadal utrzymuje się o ponad punkt procentowy powyżej średniej sprzed pandemii (3,1%). Płace rosną w tempie półrocznym na poziomie 1,8%. Amerykańskie bezrobocie wynosi 4,3%, czyli praktycznie tyle samo co rok temu (4,2%) i z historycznego punktu widzenia jest to poziom bardzo niski. Liczba nowych wniosków o zasiłek dla bezrobotnych utrzymuje się na poziomie około 240 tys., co wraz z wartościami sprzed pandemii stanowi najniższy wynik od początku lat 70. ubiegłego wieku (w tamtym czasie siła robocza była znacznie mniejsza niż obecnie). Wszystko to wskazuje, że nie dochodzi do zwolnień.
Po drugie, inflacja bazowa (PCE), dla której ostatnie dostępne dane z powodu sporów budżetowych w Ameryce dotyczą niestety tylko sierpnia, rośnie w tempie 0,7% w ujęciu kwartalnym, czyli około 3% w ujęciu rocznym. W tym samym tempie rośnie poziom cen usług rynkowych, który od roku nie wykazuje żadnego spowolnienia dynamiki.
Po trzecie, deficyt budżetowy nadal prognozowany jest na co najmniej 6% PKB w ciągu najbliższych 10 lat, przy założeniu, że sytuację fiskalną będą nadal wspierać, podobnie jak w tym roku, wpływy z ceł (w drugiej połowie roku budżetowego 2025, od kwietnia do września 2025 r., nastąpił ogromny, trzystuprocentowy wzrost wpływów z ceł). To dodatkowe źródło dochodów amerykańskiego budżetu ma bowiem zrekompensować niższe dochody spowodowane przyjęciem Wielkiej pięknej ustawy Trumpa (…). Ryzyko, moim zdaniem bardzo duże, polega jednak na tym, że Sąd Najwyższy może orzec, że przynajmniej ta część ceł, która została wprowadzona na mocy Ustawy o międzynarodowych nadzwyczajnych uprawnieniach gospodarczych, jest niezgodna z prawem. Do szybkiego rozpatrzenia przed Sądem Najwyższym przyjęto bowiem dwie sprawy (Learning Resources vs. Trump, Trump vs. V.O.S Selections), których rozstrzygnięcie przez Sąd Najwyższy, rozpoczynające się w listopadzie, zadecyduje o tym, czy cła pozostaną w mocy, czy nie. Jeśli nie (co wydaje mi się bardzo prawdopodobne), roczny deficyt budżetowy będzie o prawie jeden punkt procentowy większy. Siedmioprocentowy deficyt w czasach pokoju i pełnego zatrudnienia, nie jest moim zdaniem środowiskiem, w którym należałoby jakiekolwiek obniżenie stóp procentowych rozważać.
Po czwarte, rynki kredytowe (i nie tylko) są rozgrzane do czerwoności: premia za obligacje spekulacyjne w stosunku do ich odpowiedników inwestycyjnych ponownie osiągnęła poziom sprzed Wielkiego kryzysu finansowego. Spadek stóp procentowych może jeszcze bardziej pogorszyć tę sytuację.
O tym, że było to przynajmniej częściowo ustępstwo wobec Trumpa, na które FOMC nie przystał z entuzjazmem, świadczą również słowa Powella, który podczas konferencji prasowej stwierdził, że dalsza obniżka stóp procentowych, której rynki oczekiwały w grudniu, nie jest jego zdaniem „ani trochę pewna”. A dodanie przez niego, że „w sytuacji, gdy jedziesz we mgle, zwalniasz”, którym przekazał, że odłożenie kolejnej obniżki stóp procentowych jest rozsądne w sytuacji (spowodowanego przez rząd) braku danych makroekonomicznych, interpretuję raczej jako sposób na wykręcenie się od dalszej obniżki, co do której FOMC nie jest przekonany.
Tak czy inaczej, nie spodziewałbym się dalszych obniżek w najbliższych dwóch kwartałach.
Martin Lobotka
Główny analityk