Obecną sytuację na światowych rynkach obligacji można scharakteryzować jako represje finansowe. Definiuje się to jako sytuację na rynkach obligacji, kiedy realne rentowności obligacji do terminu zapadalności, czyli rentowności nominalne skorygowane o inflację, są ujemne. Według dostępnych danych z Bloomberga od 2015 r., średnia globalna rentowność obligacji do wykupu skorygowana o realną inflację jest rzeczywiście znacząco ujemna i wynosi obecnie -1,1%.
Deficyty budżetowe i dług publiczny, mierzone stosunkiem długu publicznego do nominalnego PKB, są na rekordowo wysokim poziomie z powodu globalnej pandemii w większości krajów. Wynika z tego, że rentowność obligacji powinna być znacznie wyższa do terminu zapadalności, tak aby ceny rynkowe obligacji rządowych odzwierciedlały realne ryzyko kredytowe. Ale tak wcale nie jest. Powodem jest nic innego jak bezprecedensowe luzowanie ilościowe kluczowych banków centralnych, które kupują obligacje w rekordowych ilościach na rynku wtórnym. Jednocześnie przez cały ubiegły rok banki centralne wydrukowały w ten sposób nowe pieniądze o łącznej wartości 9,2 biliona dolarów!
Jednocześnie sytuacja nie poprawi się w przypadku inwestorów obligacyjnych. Kluczowe banki centralne wskazują, że przez bardzo długi czas będą prowadzić niezwykle luźną politykę pieniężną, w tym luzowanie ilościowe. Znaczący wzrost rentowności obligacji do terminu zapadalności, a tym samym znaczny spadek cen rynkowych obligacji zdecydowanie nie jest zatem planowany.
Michal Stupavský
Strateg inwestycyjny Conseq Investment Management, a.s.